Na zimę zwykle przybieram szarą, nudną paletę barw, ale jest jedna taka spódnica, którą mogłabym nosić cały rok. Ma na tyle kolorowy print, że nie potrzebuje innych dodatków. Tym razem w towarzystwie samej czerni, chociaż noszę ją bardzo często z bielą lub jasną i ciemną koszulą jeansową. Cieszę się, że zima jeszcze nie nadchodzi, bo nadal szukam kozaków, a jak wiadomo najprostrzy fason najtrudniej znaleźć.
Archive for listopada 2011
look of the day: flowers in winter
By Frayed Laceslook of a day: zara coat
By Frayed Laces in strojeRelaxing evening
By Frayed Laces in różnościMiłego początku weekendu!
look of the day: elegante
By Frayed LacesDopadł mnie dziś ból egzystencjalny, dlatego krótko. Lubię koszule, nawet białe, a ta jest wyjątkowo dobrze dopasowana. Kupiłam ją w tamtym roku i była z kokardą wokół szyi, co teraz jest gorącym trendem. Dziś bez kokardy, która tym razem wyglądowała na mojej głowie, ale za to w towarzystwie srebrnych spodni i szpilek, których miałam nie kupować. Pierwszy raz gdy je widziałam - nie kupiłam. Drugi raz powiedziałam sobie - jeśli będą na tyle wygodne, że przejdziesz oba piętra Malty bez problemu to ich nie zwracaj. Na nieszczęście mojego portfela egzamin zadły.
Take care of your lips!
By Frayed Laces in różnościMożecie znaleźć nas na facebooku, zapraszam.
Btw. Padał już u Was śnieg? Nie mogę się go doczekać!
look of the day: the best skirt ever
By Frayed LacesDziś znów ja, ale nie martwcie się, Ania bloga nie zaniedbuje. Studiuje bardziej ambitny kierunek ode mnie, więc też uczy się więcej.
Spódniczka już się pojawiła, nawet w bardzo podobnej kolorystyce, dla przypomnienia tutaj. Znów mam złoty sweterek, tym razem inny - pleciony i przede wszystkim bardziej cienki i krótszy. Z uwagi na to, że zdjęcia były robione na początku września wyglądam jeszcze dość letnio. Więcej zdjęć nie ma. Fotografem był mój tata, który do specialistów w obsłudze zwykłą cyfrówką nie należy.
recipes: cupcakes pop
By Frayed LacesMiał być post o kolekcji Versace dla H&M, ale uznałam, że nie będzie dziś bloga, na którym ten temat nie zawita. Po za tym nie chciało mi się zrywać rano i pędzić do Browaru. Byłam tam koło godziny 14 i... nic. Zostało kilka sukienek, najwięcej tych pstrokatych legginsów, buty i kilka uroczych, piekielnie drogich, małych, różowych torebek. Nie byłabym jednak sobą gdybym czegoś nie przymierzyła - trzy sukienki jedwabne leżały idealnie, ale po cóż mi one? Moja socjologiczna natura zaczęła od razu analizować dlaczego ludzie to kupują, ale nie chcę was tym teraz zanudzać. Podsumuję: Najlepsze w całej kolekcji były aksamitne wieszaki (mam do takich słabość).
Głównym tematem posta są muffiny na patyku. Tak, nie pomyliłam się. Wyglądają jak lizaki, a smakują jak muffiny. Chętnie przyjmę zamówienia. Znajomi twierdzą, że powinnam zacząć sprzedawać to, co upichcę.
Ps. Na dodatek tradycyjnie z lustra - strój z dziś.
we gonna fight
By Frayed LacesAnia co prawda nie ma tak zniszczonych włosów jak ja, ale walczy z puchem i nadmiarem wilgoci, którą łapią.
Siedząc przez tydzień w domu poczytałam sobie o produktach do włosów w InStyle, byłam w stanie wydać nawet 100 zł za jeden kosmetyk byle by pomógł moim zniszczonym włosom. Później trafiłam na bloga poświeconego tej tematyce, aż w końcu na forum wizaż i przez to co tam przeczytałam, moje plany odbudowy włosów uległy zmianie o 180 stopni. Zamiast szukania drogich, chemicznych, fryzjerskich produktów poszłam na polowanie tego, co proponowano na forum wizaż i na blogu. Pierwszy raz sięgałam produkty z najniżsych półek i dokładnie analizowałam składy. Wczoraj rozpoczęłam walkę, czy zadziała? Okaże się wiosną. W dalszej części posta szczegóły planu pielęgnacji, który ułożyłam zgodnie z instrukcjami.
Ps. Dodatkowo jeden outfit "z lustra" jeszcze z końca września.
look of the day: burgundy
By Frayed LacesKiedyś w internecie natknęłam się na listę czego rudym nie wypada nosić, bo gryzie się to z kolorem włosów. Najbardziej odradzano czerwony i pomarańczowy. Zgodzę się z tym. W pomarańczu wyglądam jak marchewka bez natki, a w czerwonym jak dojrzały pomidor. Lubię czerwony. Czasem delikatnie go dawkuję w swoich strojach, aby nie przedobrzyć. W tym sezonie na ratunek przyszedł mi kolor winnej czerwieni, ten odcień przypomina mi mój ulubiony trunek procentowy. Na razie mam sweter w tym kolorze, ale jeśli trafi mi się inna część garderoby to też nie odmówię jej noszenia. W końcu zaopatrzyłam się w gruby, duży sweter spełniający moje wymaganie numer jeden czyli brak guzików.
Ps. A. może mnie udusić i to skasować, ale muszę napisać, że potencjalny fotograf, którego mogłaby mieć mieszka za jej ścianą. Ja mam większe powody do narzekania, bo nie mam ani fotografa ani aparatu. Zastanawiam się przez to czasem nad sensem blogowania.
Ps2. Mam więcej takich zdjęć "z lustra", jest sens je pokazywać?
look of the day: faux fur vest
By Frayed LacesPrzydałby mi się złoty naszyjnik typu collar/choker. Wiecie, gdzie można teraz dostać takowe?
ps. koniecznie muszę znaleźć fotografa :( Aparat nie mieści mi się w dłoni, więc kiedy sama robię zdjęcie, jakość to shit.
event of the week: 30 STM concert
By Frayed Laces in różnościDodatkowo lakier, najjaskrawszy, jaki znalazłam w rossmanie, choć szukałam raczej czegoś w rodzaju wściekłej limonki (na neon night) i spray, który dzisiaj do mnie przyszedł - mam nadzieję, że uchroni moje włosy przed rozdwojonymi końcówkami po prostownicy.
xoxo, A.
look of the day: navy leopard
By Frayed LacesPanterka budzi skrajne uczucia. Gdy jest jej w nadmiarze ociera się o tandetę i absoultny brak gustu. Sama lubię ten wzór (mam kombinezon, koszulę i spódnicę) i zwykle noszę go z czernią lub brązem. Tym razem postawiłam na granatowy żakiet i niby-zamszową koszulę oraz całkowicie czarny dół.
look of the day: leather jacket
By Frayed LacesDodatkowo miły akcent – znalazłam w skrzynce nowiutką, pachnącą, wygraną w konkursie książkę „teen vogue”. M. stwierdziła, że "zwija się z zazdrości".
Książka, herbatka i tap madl to dobra opcja na wieczór ;)
P.S. Zachęcam do polubienia nas na facebooku
recipes: cheesecake
By Frayed LacesNie będzie dyni. Nie będzie żadnego przebrania na Halloween, ale jest... sernik. Drugi w życiu jaki upiekłam i drugi, który mi wyszedł. Moja babcia przez kilka minut zastanawiała się, gdzie kupiła takie dobre ciasto, dopiero potem uświadomiłam ją, że to moje "dzieło". Cóż, jak nie wyjdzie "kariera" w świecie mody, zawsze pozostaje mi cukiernia, a więc - niech wam ślinka leci!